z ostatniej chwili
UWAGA !!! Od 1 paździenika zmiana godzin pracy urzędu, PONIEDZIAŁEK, WTOREK, ŚRODA 7:30 - 15:30, CZWARTEK 10:00 - 18:00, PIĄTEK 7:00 - 15:00 W związku ze zmianą godzin otwarcia Urzędu zmianie ulegają godziny funkcjonowania KASY URZĘDU: WTOREK 8.00-12.00, ŚRODA 13.00-15.00, CZWARTEK 10.00-14.00 SPRAWY ZWIĄZANE Z EWIDENCJĄ LUDNOŚCI ORAZ Z DOWODAMI OSOBISTYMI ZAŁATWIANE SĄ W GODZINACH: PONIEDZIAŁEK, WTOREK, ŚRODA – OD 7:30 DO 15:00 CZWARTEK – OD 10:00 DO 17:30 PIĄTEK – OD 7:00 DO 14:30
Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej Rozumiem
Powiększ: A A A
A A A A A

Aktualności


„Veni, vidi, amavi” – przyjechali, podpatrzyli, zostawili serca!

28/06/2024, dodał: Magda Polańska czytano: 1075 razy
„Veni, vidi, amavi” – to wpis w księdze pamiątkowej, który został po wizycie studyjnej społeczności skupionej wokół Lokalnej Grupy Dziaąnia Dobra Widawa.

My wiemy, że można stracić serce w zagórzańskiej okolicy, kiedy wszystko, co możemy zaprezentować, pochodzi właśnie prosto z serca… Nasi goście, w mocnym, bardzo licznym składzie, złożyli nam wizytę, by podpatrzeć jak u nas, u Zagórzan, działa marka lokalna. Od poniedziałku do środy zapełniliśmy im mocno kalendarz, by sami się o tym przekonali, czy to podczas prezentacji, czy podczas osobistych doświadczeń. Przykład bowiem czasem działa lepiej niż najlepsza nawet teoria! A po praktykę przyjechali do Zagórzan przedstawiciele Lokalnej Grupa Działania Dobra Widawa oraz instytucji kultury, samorządów i kół gospodyń wiejskich… pełny autobus mieszkańców Oleśnicy, Długołęki, Czernicy, Jelcza-Laskowic, Bierutowa, Dobroszyc, Sycowa, Wilkowa, Dziadowej Kłody, Międzybórza…

Co więcej, okazało się, że oprócz zainteresowania marką lokalną i miłością do swoich małych ojczyzn, mamy też w wielu przypadkach wspólne korzenie - przodkowie naszych gości pochodzili stąd, od Zagórzan! a na zachód ruszyli w poszukiwaniu lepszej przyszłości. Do tej pory gdzieś w pamięci rodzinnej są przywoływane wspomnienia dziadków o górskich terenach, a w wielu przypadkach w dalszym ciągu pielęgnowane są kontakty i odwiedziny przy okazji różnych uroczystości rodzinnych. Miło się więc gwarzyło i szybko nawiązaliśmy serdeczne relacje, co niewątpliwie budowało dobrą atmosferę podczas spotkania. A to rozpoczęliśmy od opowieści o zagórzańskiej marce lokalnej, kolejnych etapach jej budowania i ofercie, którą w ciągu sześciu lat udało się stworzyć i na stałe wprowadzić w wielu miejscach Zagórzańskich Dziedzin. Skorzystali z niej również nasi goście, których oczarowała m. in. piękna panorama rozciągająca się z górującego nad stolicą Zagórzan Grunwaldu. Drogę na szczyt umilał mieszkańcom Dolnego Śląska Grzegorz Kubowicz, Zagórzański Informator Turystyczny. Opowiadał o ciekawostkach regionu, okolicznych szczytach, było też trochę o historii i przyrodzie… Te ostatnie dwa zagadnienia doskonale spięły się pod tabliczką z nazwą góry, gdzie spotkaliśmy… Krzyżaka! W ten oto niecodzienny sposób nasz Zagórzański Informator Turystyczny nawiązuje do nazwy wzniesienia i, nie ma co ukrywać, sprawia radość wszystkim, którzy hełm zechcą przymierzyć. Podczas sesji fotograficznej okazało się, że trafił nam się jeszcze specjalista od robali. Nie dość, że posiada wiedzę w temacie, to swoim doświadczeniem wręcz przyciąga do siebie czy to motyle (przestrojnik jurtina), czy chrząszcze (biegacz fioletowy)… a może to było parcie na szkło naszych owadów? Faktem jest, że wszystkie te atrakcje razem wzięte, a w zasadzie spowodowane nimi emocje, zdominowały zmęczenie związane z pokonaniem górskiego odcinka w upalny dzień.

Nadwątlone wyprawą w Beskid Wyspowy siły uczestnicy wizyty studyjnej zregenerowali podczas warsztatów „Zagórzańskie smaki”. Nie myślcie sobie, że to brak gościnności z naszej strony, że „kazaliśmy” przybyszom samym przyrządzać kolację… Nic bardziej mylnego! Stworzyliśmy im tymi zajęciami okazję do wymiany doświadczeń ze Śwarnymi Babkami z KGW Łętowe; wysłuchania opowieści o Ziemi Zagórzańskiej przedstawionej jej smakami, produktami, tradycjami… Czy im się to podobało? Sami zobaczcie na zdjęciach! Okazało się, że wcale nie takie to łatwe było kiedyś przygotować zagórzańskie śniadanie, zwłaszcza dla pokaźnej rodziny! Nasza rogolka przechodziła z rąk do rąk, a pot spływał po twarzach i damskich i męskich… Nie będziemy tego głośno wypominać, że i niepożądanych klusek trzeba było trochę wyrzucić z garnka… Ostatecznie niezawodna w „te klocki” okazała się Ania, która przygotowanie pierwszej strawy okupiła poparzonym nadgarstkiem. Nic to jednak; widok mlaskających z zachwytu i ustawiających się w kolejce po repetę gości sprawił, że zapomniała o bólu i z radością wydawała kolejne porce sapki. Łatwiej poszło z przygotowaniem korpielanki, choć i tutaj Zagórzanki zaskoczyły! Przede wszystkim ziołami prosto z łąki i sposobem ich aplikacji do pokaźnego gara. A my? I my nauczyliśmy się od wójciny z Dolnego Śląska jak szybko lepić pierogi! Nowym sposobem wylepiliśmy ich całą michę!! Niezawodną w „kołacz” była Józia, a efekt jej pracy spożyto w ogonku po kolejne dania. Na „deser” była przymiarka strojów zagórzańskich, pamiątkowe fotografie i… uścisk dłoni Grzegorza Kubowicza, który dopiero po kolacji zebrał wszystkich, aby wręczyć im zasłużone certyfikaty potwierdzające nadanie każdemu, kto zdobył Grunwald, tytułu Zagórzańskiego wędrowca. I jak tu spać po taaakich emocjach?

Kolejny dzień przywitał nas pięknym słońcem, które pozwoliło na rozkoszowanie się porannym rozruchem nad hotelowym basenem. Ileż tu było radości! Endorfiny same pchały się do naszych wnętrz! A okoliczności tak skutecznie wabiły, że postanowiliśmy opóźnić wieczorne zajęcia aby skorzystać choć przez chwilkę z uroków zewnętrznego kąpieliska. Tymczasem jednak na uczestników wizyty studyjnej czekały już nowe aktywności. Pobudzeni wysiłkiem fizycznym koili swoje zmysły podczas warsztatów „Zagórzańskie malowanie”. Prowadząca je, Józefa Potaczek, tym razem zadała swoim uczniom dość trudne zadanie – odwzorowanie zagórzańskiej parzenicy na drewnianej desce okazało się nie lada wyzwaniem. Zaskakująco, wcielając się w rolę adeptów sztuki, nasi goście inspirowali się raczej na tej ozdobie charakteryzującej poszczególne grupy górali, wymalowanej na ścianie i zasłonach w sali kominkowej Janda Resort&Conference, niż tej przygotowanej przez naszą miejscową artystkę. Widać ozdobione regionalnymi wzorami pomieszczenie stymuluje nie tylko Zagórzan; korzystają z tej podpowiedzi również inni. A ci, przyznać trzeba, z zadaniem poradzili sobie koncertowo, a własnoręcznie wykonane pamiątki zdobić będą ich mieszkania i przywoływać wspomnienia…

Postanowiliśmy też poszerzyć grono miłośników miejsca i zaprosić ich do poszukiwania… skarbu! Nasi mili goście na własnej skórze doświadczyli w jak łatwy i dostępny sposób można wykorzystać questing do promocji regionu. Dodatkowa rywalizacja tylko wzmogła apetyt na nagrodę i dodała kolorytu zabawie. Niektórzy tak pragnęli być pierwsi, że z wrażenia zapomnieli zabrać nawet skarb… Bezkonkurencyjną w tych zmaganiach okazała się być Ania, która nie przyjechała do nas spać! Zaoszczędzony w ten sposób czas wykorzystała na spacer z Jaśkiem, zagórzańskim góralem, który w nagrodę zaprowadził ją pod Victorii drzewo!

Kolejna część projekcji najpiękniejszych wspomnień odbyła się już Olszówce, gdzie w gościnnych progach uroczo położonej w gorczańskiej części Zagórzańskich Dziedzin bacówce, rodzina Kościelniaków ze Stowarzyszenia Miłośników Kultury Góralskiej Pod Cyrlom urządziła Zagórzańską biesiadę. Na stołach królowały przysmaki z regionu, w dużej mierze wyróżnione Znakiem Promocyjnym Zagórzańskie Dziedziny (Zagórzańska Tradycja – Sery Podpuszczkowe, miody z Pasieki u Piotra Woźniaka z Koniny i Pasieki Przygórze nr 248 z KZP Koła Pszczelarzy Mszana Dolna „Zagórzanie”, pierogi od Maciej Komeza, a dla ochłody Lody i Spółka). W części taneczno – muzycznej goście spod Wrocławia dowiedzieli się o tradycjach, obrzędach i kulturze Górali Zagórzańskich. Przyjezdne gaździny słuchając opowieści o stroju ludowym Zagórzan po cichutku wyszły i za parę chwil zaprezentowały się w swoich regionalnych ubraniach! Inne, specjalnie na tę okazję, na mszańskich łąkach zbierały kwiaty, aby uwić wianki na wieczorną biesiadę. Zrobiło się kolorowo i jeszcze bardziej rodzinnie. Gdy słońce chyliło się już ku zachodowi i moc jego promieni nieco zelżała przystąpiono do nauki tańca zagórzańskiego „Konia” oraz tworzenia przyśpiewek na tę okoliczność. Przyznać trzeba, że górskie powietrze pobudziło kreatywność mieszkańców równin i w efekcie powstały kolejne okolicznościowe zwrotki piosenki, z której wers „Pieca zadym nie troncojcie” stał się tytułem aktywności warsztatowej. W wieczornej części biesiady rozprawiano o możliwościach pozyskiwania środków finansowych na swoje aktywności oraz ekonomizacji działań, wymieniano się doświadczeniami a przy tym zacieśniano więzi. Jak na prawdziwą biesiadę przystało! Żal było się rozstać i wracać na miejsce noclegu, ale wieczór już młody nie był, a w środę, przed wyjazdem, trzeba było zrealizować jeszcze ostatnie punkty programu. Nie ma tutaj czasu na nudę; a propozycje Zagórzan – niby proste – a takie nieszablonowe – zaskakiwały raz po raz!

I Monice Kubik, naszej zagórzańskiej serowarce, udało się wywołać zdziwienie na twarzach tych, którzy zaopatrzeni w fartuszki po raz kolejny trafili do sali warsztatowej. No bo kto by przypuszczał, że własnoręcznie wykonany ser również może stanowić pamiątkę z pobytu tam, gdzie Beskid Wyspowy wita się z Gorcami? Teoria mieszała się tutaj z praktycznymi uwagami, a duma malowała na twarzach nowych serowarów prezentujących własne! już wyroby. Ile było zachodu, aby nie pomylić dzieła i ile uciechy przy podpisywaniu swoich „pamiątek”. „U nas, na płaskim, to tak nie smakuje…” – mówili częstując się kolejnymi rodzajami gorczańskich serów! Emocje jednak dopiero miały sięgnąć zenitu gdy spotkaliśmy się w ogrodowej altanie aby podzielić się zebranymi u Zagórzan doświadczeniami, podsumować wizytę i już tutaj oficjalnie się pożegnać, mimo, że na uroczych wędrowców czekały jeszcze dwa miejsca z zagórzańskiej mapy… Łza się w oku zakręciła, głosy zadrżały… nie zabrakło uścisków i upominków. Były też wzajemne zaproszenia i deklaracje współpracy. Z każdą kolejną chwilą pomysły rodziły się bowiem w naszych głowach, a wspólne korzenie pozwoliły w lot się zrozumieć.

I tylko czas nieubłagalnie uciekał, a w rodzinnej miejscowości naszej Ambasadorki, Justyny Kowalczyk – Tekieli, czekały jeszcze dwa miejsca bardzo godne odwiedzenia. Pierwszym z nich był ośrodek Kasina Ski&Bike Park ze swoją całoroczną ofertą. Ciekawie i barwnie opowiedział nam o niej Grzegorz Lenartowicz, menager stacji. Sprawnie wywiózł nas kolejką na górę, oprowadził po Moped Retro, pokazał nieziemskie widoki z tarasu obiektu i zaprosił po więcej… i latem i zimą! Nie było to jednak jeszcze pożegnanie, wszak wrócić do podnóża Śnieżnicy mieliśmy tą samą drogą. Ale przed nami był jeszcze spacer pośród karpackiej buczyny, drogą prowadzącą do Młodzieżowego Ośrodka Rekolekcyjno – Rekreacyjnego na Śnieżnicy. Tam mieszkańcy Dolnego Śląska poznali ofertę wyróżnioną dziedzinnym znakiem i posilili się przed kilkugodzinną podróżą. Bardzo chcieli zostać, wszak miejsce skutecznie skradło ich serce; czas wyjazdu i tacho kierowcy były jednak nieubłagane… Pożegnaliśmy się w symbolicznym miejscu, gdzie 140 lat temu Galicyjska Kolej Transwersalna zaczęła pisać historię rozwoju regionu, a po latach zabytkowy obiekt stacji przyciągał najznamienitsze nazwiska reżyserskiego świata.

Czy na długo się rozstaliśmy? Ten sam czas pokaże. My bardzo liczymy, że rychło ponownie się spotkamy, indywidualne przyjazdy nasi goście zadeklarowali bowiem już na lipiec. A ten już za kilka dni…

Partnerzy Zagórzańskich Dziedzin